czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 2


Rozdział II
Nie była głodna, więc od razu ruszyła schodami w dół Zamku. Cały czas dokuczał jej chłód, jednak nie zwracała na to uwagi, a przynajmniej starała się. Dlaczego tam szła. spotkać się z Aresem? Przecież po tym, jak wydarł się na nią, bałą się go jeszcze bardziej. Ale wiedziała, że jeśli nie wyjdzie z Zamku i nie spotka się z nim, on wróci na wieżę i zabierze ją tam siłą.
Miał rację, co do łatwości wyjścia z Zamku, bowiem za raz po zejściu schodami na sam dół, jej oczom ukazało wię ogromne wyjście, za nim te ogromne pola i troszeczkę promieni słonecznych. W zamku były rzecz jasna inne osoby, wiele z nich także posiadało skrzydła, wiele z nich pod postacią wilków, kotów, nawet szczurów i ptaków. Jak to możliwe, by być raz człowiekiem a za chwilę zwierzęciem? Jak to jest mieć cztery łapy, sterczące uszy i ogon? Albo te skrzydła? Oczywiście znów zaczęła za dużo rozmyślać, kiedy usłyszała chrząknięcie za swoimi plecami. Odwróciła się i ujrzała wysokiego mężczyznę, wydającego się jeszcze dziwniejszym od jej poprzedniego towarzysza. Ten nie miał skrzydeł ale jaką miał urodę! Jego karnacja była śniada, a więc o wiele ciemniejsza od jej, oczy ciemne, bardzo ciemne, możnaby weń zatonąć. Jego włosy były kręcone, kruczoczarne, lśniące.  Zarost jego, choć krótki, świadczył o dojrzałym wieku mężczyzny. Całkowite przeciwieństwo Miriam, uchodzącej za albinoskę. Aż rozchyliła usta z wrażenia.
- Nie patrz tak na mnie, raczej idż na zewnątrz bo Alfa czeka tam na Ciebie - wskazał palcem ku wyjściu po czym odwrócił się na pięcie i odszedł, pospiesznym krokiem. Zszokowana urodą nowo "poznanego", wybyła w końcu poza zamek. Stojąc na moście, pozwalającym jej przejść przez fosę, ujrzała Aresa, który już ją dostrzegł i stał, patrząc na nią ze zmarszczonym czołem. Wyglądał na zniecierpliwionego. Podeszła doń, lecz on nie wypomniał jej spóźnienia, od razu przechodząc do rzeczy.
- Musisz się wiele nauczyć, zanim zostaniesz Alfą. - Powiedział. Kim? Alfą? Kim jest Alfa? Czy to jej nowe imię? Zaczęła nerwowo rozglądać się na wszystkie strony, cały czas zachowując milczenie, które mogłoby nie jednego doprowadzić do szału. Jednak Ares wiedział, że Miriam nie jest niemową, lecz po prostu jest zszokowana całą sytuacją, w końcu tyle już ma za sobą, po cóż dodatkowo ją stresować, zmuszając do mówienia? Nie oczekiwał odeń odpowiedzi, więc kontynuował swą przemowę.
- Zostaniesz przywódczynią Klanu Ognia, tak wiem, myślisz pewnie, dlaczego akurat Ty a nie Twoja siostra lub brat. Otóż dlatego, że to Ty jesteś z nich wszystkich najsilniejsza. - Złapał ją za ramiona i spojrzał w te przerażone, ogromne oczy, patrzące na niego ze strachem. - Teraz się boisz, ale niedługo to inni będą bać się Ciebie. Za jakiś czas, tak jak i mnie, urosną Ci skrzydła a radioaktywny wirus przestanie wyjadać Ci wnętrza. - Wyjadać wnętrza? Miriam zrozumiała, odruchowo łapiąc się za brzuch. A więc tam było coś, co jadło jej jelita, żołądek, serce?
- Co..? - Proszę, padło jej pierwsze słowo. Brawo, może w końcu zacznie się jakiś dialog zamiast monologu, na który odpowiedzią były tylko wystraszone spojrzenia i twarz, na której namalowane było zbłądzenie. Ares wywrócił teatralnie oczyma. Ona była jak dziecko, uczące się życia a on jak jej ojciec. Ona niczego nie ogarniałą, niczego nie rozumiała.
- Posłuchaj, kiedy oni zabili Twoich rodziców i siostrę w tym lesie, a potem próbowali Ciebie i rodzeństwo, skazili las radioaktywnie. Pewnie celem było właśnie zabicie was w ten sposób. Dlatego, kiedy zorientowaliśmy się, że wirust dotarł do waszych organizmów, Twojego, Twojej siostry i brata, musieliśmy działaś szybko. Nasz mistrz, medyk, prawie Bóg, który może wiele, nadał wam zdolności regeneracyjne, byście nie pomarli od wirusa a w przyszłości także i od  ran, odniesionych na wojnach i bitwach. Więc teraz nie tylko wirus nie jest dla was groźny ale i rany, bo kiedy się skaleczycie, rana zacznie goić się szybciej niż powinna. - Zastanowił się chwilę, co więcej może powiedzieć. - Przypuśćmy, że osoba kaleczy się i jej rana goi się w osiem dni, a potem zostawia bliznę. W Twoim przypadku, rana zagoi się w kilka sekund, nie zostawiając blizny. - Słuchała go uważnie, starając się zrozumieć każde słowo, co nawet jej wychodziło. Odetchnęła z uglą, myśląc, że rany są jej teraz nie groźne i nawet ten wirus, który rzekomo zjadał jej kiszki.
- A gdzie brat, siostra? - Kolejne słowa padły z jej ust, oczywiście było to pytanie. Pytanie dziecka do ojca. Wcześniej już głowiła się, gdzie oni są, przeraziła się, myśląc, że coś im się stało, ale skoro skrzydlaty o nich wspominał, to znaczyło że są tu gdzieś. Rozejrzała się, poszukując ich wzrokiem.
- Są w zamku, zobaczysz się z nimi, kiedy zrozumiesz, że jesteś przyszłą Alfą. - A więc mieli być dlań nagrodą, za dobre sprawowanie. Znowu to słowo. Alfa. Kim była Alfa? 
- Alfa. To moje imię? - Spytała, a Ares przyłożył do twarzy dłoń, przecierając ją całą, jakby płakał. Jego twarz przybrałą wyraz bezradności i zrezygnowania, nie było jednak nań zdenerwowania.
- Nie... Alfa to tytuł przywódczyni Klanu. Taka sama Alfa jak te wilcze Alfy. Myślałem, że jako wilcza córka o tym wiesz. Twoje imię brzmi zupełnie inaczej jak i Twojego rodzeństwa. Odkąd tu jesteście, macie nowe imiona, choć wątpię, że jakiekolwiek mieliście wcześniej.
- Jakie? - spytała, unosząc w zdziwieniu łuki brwiowe ku górze.
- Nosicie Arabskie imiona, co było pomysłem naszych Bet, zastępców Alf, ponieważ Hisham jest Arabem. Nie bardzo byłem temu pomysłowi przychylny, ale ustąpiłęm głupkowi.
- Kto to jest Arab? - spytała szybko, zapominając już o swej poprzedniej ciekawości dotyczącej jej i rodzeństwa imion. Ares pogładziłsię po skroni, nie wiedząc, jak wytłumaczyć to pojęcie dziewczynie, oraz na które pytanie w ogóle najpierw odpowiedzieć. No dobrze, kim jest Arab?
- To jest... Człowiek, no, to znaczy, to są ludzie, którzy mieszkają... W takim rejonie nieco cieplejszym od tego zimnego... I no, dlatego mają i ciemniejszą karnację... - Zastanowił się, co on w ogóle mówi. - Dowiesz się sama, potem. A na imię masz Miriam. Twoja siostra to Sahar a brat to Hassan.
- Miriam, Sahar, Hassan - powtórzyła przyszła Alfa, by lepiej zapamiętać. I pierwszy raz podczas swojego pobytu tutaj, uśmiechnęła się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz